sobota, 11 maja 2013

Dzień 11 - Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem


albo ta zabawa zawiera w sobie głównie zadania niemożliwe :P.
Serio, nie pamiętam żebym kiedykolwiek nie lubiła czytać/ żeby mi czytano.
A zatem przed Wami trzy fazy wciągania mnie w ciężkie uzależnienie od słowa pisanego.

Faza pierwsza, czyli poczytaj mi mamo!

Albo babciu, ciociu, tato, dziadku, panie taksówkarzu... w dzieciństwie mogłam nie obejrzeć wieczorynki, ale lektura na dobranoc musiała być, a jej brak stanowił najcięższą karę. Głównie były to książeczki z serii Poczytaj mi mamo, miałam ich cały stos. Bardzo lubiłam też Kubusia Puchatka i Alicję w Krainie Czarów.
 Faza druga, też chcę być córką zbójnika!


Kiedy już nauczyłam się czytać samodzielnie, wpadłam w nurt literatury skandynawskiej. Baśnie Andersena, Muminki, oraz Astrid Lindgren i jej cudowna książka o Ronji. U Andersena najbardziej podobała mi się
Królowa Śniegu, a z Muminków najbardziej lubiłam Włóczykija.
A, i nie bałam się książkowej Buki. Serialowej boję się strasznie ;).
No i nie zapominajmy o Mikołajku, z którego najbardziej lubiłam tom Rekreacje Mikołajka.






Faza trzecia, Ćma w płomieniu klasyki

Najpierw był Robinson Crusoe, przeczytany w trzeciej klasie podstawówki. Potem u babcie w szafce
znalazłam powieść pod tytułem Szatańska miłość i już nie było odwrotu. Miłość to oczywiście Wichrowe Wzgórza Emily Bronte, a ja zapragnęłam więcej. I dalej już poszło, Bronte, Austen, Dickens, Wilde....

W tej chwili jestem bardzo szczęśliwym uzależnieńcem.  

0 komentarze: