poniedziałek, 1 czerwca 2015

Marcin Jamiołkowski Okup krwi


W ramach czytania sympatycznych i znanych osobiście autorów, dorwałam się do kolejnej książki Genius Creations. Ucieszyłam się, bo bardzo lubię urban fantasy, chociaż wcześniejsze doświadczenia z polską odmianą nieco mnie rozczarowały.

Zawiera spoilery, poza ostatnim akapitem. Proszę też pamiętać, że Autorka tego bloga jest zołzą i czepia się.
 Książka jest skonstruowana jak film sensacyjny. Akcja rusza na pierwszej stronie i pędzi aż do ostatniej. Z jednej strony nie pozwala to na nudę, cały czas coś się dzieje. Czytałam kiedy tylko mogłam, ciekawa co będzie dalej. Z drugiej, cierpią na tym charakterystyki bohaterów. Do tej pory nie wiem czemu Anna pomagała Herbertowi. Detektywka pojawia się najpierw jako dama w opałach, potem zostaje sidekick’iem bohatera, ryzykuje dla obcego mężczyzny karierę, zdrowie i życie, a ja nie wiem dlaczego. Bo uznała, że Herbert potrzebuje pomocy? Bo miała ochotę na przygodę? Może nasz mag rzucił na nią jakieś zaklęcie? Jeśli tak, to się nie przyznał.
A skoro jesteśmy przy Herbercie Kruku, to główny bohater jest dupkiem i bucem. Spodziewałam się tego, w końcu mag, a magowie w literaturze zawsze choć trochę zadzierają nosa. Herbert czasami zachowuje się jak stalker (sposób poderwania Melani na wyścigach, choć to zapewne miało być romantyczne, tylko ja się nie znam). Stara się być sarkastyczny jak Marlowe, ale nie zawsze mu wychodzi. A jak wygłosił uwagę o tym, że w damskiej łazience ma problem z odróżnieniem żelu pod prysznic od kremu do stóp, straciłam do niego sympatię. Co pozwoliło mi z radością i rozbawieniem śledzić dalsze perypetie bohatera, ale zupełnie nie przejmować się wszystkimi tragediami, które mu się przydarzają.

Bohaterowie drugoplanowi gładko wpadają w odpowiednie szufladki. Ich charaktery określa jedna, może dwie cechy i mocno się ich trzymają. Dobrzy są dobrzy i nie starają się Herbertowi przeszkadzać, źli są paskudnie źli, albo szaleni, żebyśmy nie mieli problemów z ustaleniem komu kibicujemy. Jedyną postacią, która ociera się o szarość jest ojciec Herberta, ale jego albo nie ma, albo umiera. Żałuję, że nie zostali napisani subtelniej, ale to nie ten typ książki.
Autor odwołał się nie tylko do powszechnie znanego folkloru warszawskiego (Bazyliszek, Złota kaczka), ale i do współczesnych miejskich legend, ciekawie wykorzystując postać Czarnego Romana. Trochę szkoda, że nie zostały bardziej rozwinięte, ciekawi mnie zwłaszcza Bazyliszek, ale od tego są kolejne tomy. Widać, że Autor wszystko sobie przemyślał, a nie złapał fajny pomysł i popłynął. Podobał mi się sposób działania magii, a zwłaszcza rzucanie zaklęć, a pojedynek na Marszałkowskiej był naprawdę epicki. Samochód Schrodingera śnił mi się w koszmarach. Z chęcią przeczytam więcej.

Tradycyjnie, poczepiam się wydawcy. Znalazłam jeden błąd redakcyjny (powtórzone zdanie), jeden rzeczowy i znowu na początku były problemy z formatowaniem ebooka (Okup krwi  został wydany przed Błędem warunkowania Anny Nieznaj, więc pewnie w najnowszych ebookach wydawnictwa problemu nie ma). Ale najsmutniejsze jest to, że na końcu Okupu znalazłam informację, że w marcu 2015 ukaże się drugi tom. Mamy czerwiec, a książki ni widu ni słychu.
Okup krwi naprawdę dobrze się czyta. Jest sprawnie napisany, akcja wartka, świat skonstruowany precyzyjnie, a główny bohater wyrazisty. Marcin Jamiołkowski gra stereotypami, ale tylko tyle, by czytelnik mógł łatwo wejść w świat. To jest bardzo dobre urban fantasy, a jakby Autor jeszcze popracował nad bohaterami… w każdym razie, jeśli szukacie emocjonującej lektury, to powinniście poczytać.

0 komentarze: